Istnieją pytania, które nurtują ludzkość od stuleci, czy nawet tysiącleci. Bardzo trudno na nie znaleźć odpowiedź, dlatego też każdy człowiek powinien – o ile mu zależy – samemu sobie na nie odpowiedzieć. Oczywiście może szukać inspiracji zarówno u filozofów jak i przyjaciół, którzy go otaczają.
Takie pytanie stanowi choćby kwestia – po co jest życie?
Odwieczny dylemat ludzkości
Nasi przodkowie, bardzo dawno temu, gdy nie tak bardzo różnili się od pozostałych zwierząt, nie mieli tego “odwiecznego dylematu”. Podobnie jak inne stworzenia. Jakiekolwiek wątpliwości co do sensu życia nie wchodziy w rachubę. Sensem było podtrzymanie gatunku a także własnej osobniczej egzystencji (obydwa cele były ze sobą nierozerwalnie sprzęgnięte) przeżycie, ukrycie się przed drapieżnikami, wydanie na świat potomstwa. Pojęcie śmierci nie istniało – nie było więc lęku przed nią.
Człowiek ewoluował i zaczął tworzyć wizje świata pozagrobowego oraz boga. Zaczął się zastanawiać nad sensem życia, ale robił to raczej mgliście, gdyż nie potrafił jeszcze tworzyć rozbudowanych konstrukcji pojęciowych. Zdolni do tego byli starożytni Grecy, a wśród nich Parmenides. Ży on kilka wieków przed Chrystusem. Pewnego razu zadał sobie pytanie – “czemu raczej jest coś niż nic”? Podejmowano je przez stulecia, gruntownie się nad nim zastanawiali Leibniz czy Heidegger. Nikt do tej pory nie dał jednoznacznej odpowiedzi – po co istnieje życie… Dlaczego się rodzimy, skoro wisi nad nami widmo dość śmierci? Niektórzy – jak choćby Albert Camus – rozpoznali w tym położeniu absurd. Camus próbował rozwikłać problem, czemu dał wyraz w Dżumie.
Arystoteles twierdził, że żyje się po to, by doznawać stanów szczęśliwości. Również i my się zgadzamy z tym stanowiskiem. Przypominamy też sobie słynny hymn świętego Pawła do Miłości. Również i ona może wypełnić nasze życie, nadać mu wartość – jakkolwiek byśmy jej nie rozumieli, choć akurat sam apostoł miał agape, będącą czymś więcej niż przyjaźń, ale raczej nie dotycząca miłości kochanków.
Z uznaniem pochylamy się również nad myślą Heideggera, który życie nazywał byciem-ku-śmierci. Śmierć jako jego horyzont wyznaczałaby dla niego ramy, w których życie się realizuje.
W internecie można znaleźć kilka artykulików, których autorzy udzielają rzutkich porad w rodzaju: “aby Twoje życie nabrało sensu, znajdź sobie hobby”, “wykorzystaj życie, by się nieustannie doskonalić i zdobywać nową wiedzę”, “ciesz się chwilą!” (arcybanał!). Dlatego, skoro już tyle ich jest, nie będziemy czynili podobnie wyświechtanych pouczeń.