Nie trzeba prowadzić długich, żmudnych badań, by stwierdzić, że świat wirtualny wypiera świat realny. Wystarczy wsiąść do pierwszego z brzegu pociągu czy autobusu i rozejrzeć się po współpasażerach. Większość z nich, zwłaszcza ludzie młodzi, nawet nie uraczą nas spojrzeniem. Do reszty bowiem pochłania ich świat zaklęty w smartfonach. Za oknem pojazdu mogą roztaczać się najwspanialsze krajobrazy, a ich w ogóle to nie obejdzie.
Kiedyś zdecydowanie łatwiej było nawiązać kontakt wzrokowy z dziewczyną, która nam się podobała. Dzisiaj trzeba by chyba do niej krzyknąć, co jest raczej barbarzyńskim pomysłem.
Czy do reszty dajemy się owładnąć rzeczywistości nierealnej?
Wirtualność kiedyś a dzisiaj
Samo pojęcie wirtualności nie zrodziło się wraz z nowymi technologiami, w tym między innymi grami komputerowymi. Istniał bowiem przed erą komputerów, przy czym oznaczał nieco co innego. Odnosił się bowiem do czegoś co wprawdzie nie istnieje, ale jest projektowane i jak najbardziej może zaistnieć, jest zatem rzeczą potencjalną. Wywodzi się od łacińskiego słowa virtus określającego “cnotę”. Coś by w tym było, wszakże “cnoty” nie widzimy jako takiej, jest ona skryta w uczynkach i sposobie życia, lecz ma możliwość zamanifestowania się w świecie realnych – dlatego w ogóle o niej nieraz mówimy.
W takim ujęciu świat wirtualny byłby być może wizją świata, koncepcją świata – który przy dużych staraniach mógłby zaistnieć.
Obecnie jednak świat wirtualny kojarzy nam się z czymś jak gdyby innym. To świat, który obserwujemy na monitorach laptopów czy ekranach smartfonów. Powstaje on przy wykorzystaniu technologii informatycznej. Nieraz może do złudzenia przypominać świat realny, czyli ten, w którym przyszliśmy na świat i żyliśmy w nim, aż nie daliśmy się zawładnąć do reszty nowym technologiom. Zdarza się i tak, że w bardzo małym stopniu świat wirtualny powołuje się na świat rzeczywisty, stanowi zaś swego rodzaju kaprys czy rzeczywistość, którą trudno by było sobie wyobrazić w świecie realnym.
Wojna światów
Świat wirtualny żąda naszej uwagi na wyłączność. Dlatego coraz rzadziej doceniamy proste przyjemności, na przykład związane z niezapośredniczoną przez żadne medium rozmową bądź też spacerem leśnymi duktami. Mami nas i wabi, oferując innego rodzaju doznania. Możemy stać się tym, kim zechcemy… Choć to przecież zupełnie nieprawda, bo tracimy autentyczność na rzecz sztucznej wizji siebie!