jak wyglądała lekcja geografii w akademii pana kleksa
Świat alternatywny

Jak wyglądała lekcja geografii w Akademii Pana Kleksa

Pan Kleks słynął z nieortodoksyjnego podejścia do kwestii nauczania. Dziś prawdopodobnie zostałby uznany za szaleńca i osadzony w zakładzie zamkniętym. Cóż, obecnie nie kształci się w dzieciach wyobraźni, ale raczej narzuca wzorce myślenia.

W Kleksowej akademii chłopcy uczyli się na przykład kleksografii, czyli rozpoznawania zwierząt z rozlanych plam atramentu. Ciekawie również wyglądała geografia. Oczywiście zupełnie inaczej niż podczas lekcji, na jakie uczęszczaliśmy.

Geografia na boisku

Za czym przepada większość chłopców? Między innymi za grą w piłkę nożną. Pan Kleks wykorzystał to i połączył ją z nauką geografii. W naszych szkołach lekcje geografii przeważnie nie były pasjonujące. Gdzieś z tyłu na półce stał zakurzony globus, a my siedzieliśmy w ławkach i wkuwaliśmy nazwy krain, których prawdopodobnie nigdy nie odwiedzimy.

Inaczej to wyglądało w nowatorskiej akademii. Zaczarowany szpak o niepokojącym głosie i wyglądzie, Mateusz, rzucał na murawę piłkę przypominającą globus. I zaczynała się sportowa i geograficzna rywalizacja. Zasady były podobne jak podczas gry w piłkę nożną, ale pojawiła się znaczna różnica. Jeżeli zawodnik kopnął piłkę, to podawał nazwę miejsca, które dotknął szpicem lub podbiciem buta. Gracze więc co rusz wykrzykiwali nazwy rzek, mórz, oceanów, miast, regionów, państw (a także ich stolic) czy kontynentów.

Za piłką podążał ptak Mateusz, który przybierał rolę sędziego. Gdy ktoś dopuścił się przewinienia, wybił piłkę na róg, aut dmuchał w gwizdek (choć, prawdę mówiąc, mógłby to robić również bez tego przedmiotu, w końcu szpaki potrafią świetnie gwizdać oraz naśladować inne odgłosy). Robił to także wtedy, gdy piłkarz wymieniał złą nazwę geograficzną miejsca, w które kopnął.