Ptaki czarują nas nie tylko śpiewem, upierzeniem czy zdolnością do wzbicia się w niebo, lecz także swymi nazwami – choć jest to już bardziej zasługa słowotwórców. Dzięki nim słowniki zapełniły się miło brzmiącymi mianami, takimi choćby jak raniuszek, czubatka czy dzierlatka. Co ciekawe, mają one także inne określenia. Odnosi się to na przykład do kukułki, której gwarowe określenia, szczególnie jedno, nastręczają trudności osobom zmagającym się z ortografią. Jak więc kukułkę możemy jeszcze nazwać?
Trudnymi słowami naszpikowane są dyktanda przeznaczone dla ambitnych osób. Wśród niełatwych pod względem ortograficznym wyrazów znajduje się między innymi “gżegżółka”. Jeszcze trudniej przyswoić sobie to skomplikowane słowo, bo pierwotnie zapisywane było inaczej. Wywodzi się ono od naszych sąsiadów z południa, Czechów, od słowa “żeżulka”. Jak widzimy pierwotnie zapisywane było przez “u”, a nie “ó”. Na przestrzeni lat wymieniono literę, dodano na początek “g” i “l” przekształcono w “ł”. Przy okazji widzimy, że “gżegżółka” bliska jest genetycznie “zazuli”, czyli innemu regionalnemu – niemniej znanemu bardziej bądź mniej w całej Polsce – mianu kukułki. O zazuli pisze między innymi Edward Stachura w powieści “Siekierezada”, znanej także z ekranizacji. W książce protagonista janek Pradera przmierza las zimą. Wówczas słyszy kukanie zazuli. To są oczywiście omamy słuchowe, bo też kukułka w tym okresie już od dawna wygrzewa kości w ciepłym kraju.
Na koniec nadmieńmy jeszcze, że istnieje także wiele innych gwarowych nazw kukułki. Gdzieniegdzie mówi się na nią “kukawka”, co jest bliskie oficjalnej “kukułce” i łacińskiemu cuculus.