Rzadko się zdarza, aby ktoś bez powodu nagle założył strój człowieka-nietoperza i wypowiedział wojnę wszystkim rzezimieszkom swego rodzinnego miasta. Rzeczywiście Bruce Wayne, znany szerzej pod pseudonimem Batman, miał taki, gdy postanowił rozprawić się z przestępczością.
W końcu pewien szelma zabił jego rodziców. Kim on był?
Dramatyczne wyjście z teatru
Zacznijmy od tego, że istnieje wiele wersji w związku z osobą zabójcy rodziców Bruce’a. Według kilku nigdy nie został on rozpoznany, zatem odpowiedzialność – przynajmniej na tym świecie – miałaby go nie spotkać. Jednak w najbardziej prawomocnej wersji tożsamość zabójcy jest znana. Jest to mianowicie rabuś Joe Chill – choć o nim samym raczej niewiele wiadomo. W każdym razie wszystko zaczęło się feralnego dnia, gdy przysżły Batman wraz z dwojgiem młodych rodziców wyszli po zakończeniu spektaklu na ulicę. Nie chodzi o to, że był on nieudany. Natomiast chwilę potem podszedł do nich wspomniany Joe. Odebrał Marcie Wayne cenny naszyjnik, grożąc jej pistoletem. Jej mąż, Thomas, stanął w obronie kobiety. Wtedy rabuś spanikował i go zastrzelił. Chwilę potem to samo zrobił z żoną. Jakimś trafem nie uśmiercił ich syna, lecz uciekł.
Dziecko płakało i wzywało pomoc. Wydarzenie to odcisnęło się na nim piętnem i go straumatyzowało. Poprzysiągł zemstę i obiecał, że nie psocznie, dopóki nie zaprowadzi w Gotham City (mieście, w którym doszło do rodzinnego dramatu) porządku.
Co ciekawe, istnieje też taka wersja wypadków (film z 1989 roku), według której mordercą Thomasa i Marthy jest Jack Napier, czyli nikt inny jak późniejszy Joker.